Powiatowy Konkurs Ortograficzny dla uczniów gimnazjów2018
Dyktando
Tajemnica zamku
Czerwonozłote słońce zachodziło za horyzontem, a gdzieniegdzie widać było jaskółki zniżające lot, gdy zza zakrętu dróżki wiodącej do zamku położonego na Przedgórzu Sudeckim wyłonił się nie najnowszy wehikuł pana Grzegorza. Należałoby dodać, że ten ekscentryczny jegomość zjeździł Polskę wszerz i wzdłuż, a zamiast opalać się na plażach Półwyspu Iberyjskiego, wolał przemierzać tatrzańskie hale i nadbużańskie łąki. Nasz bohater żył mrzonkami i, nie zważając na niebezpieczeństwa, nie raz i nie dwa ryzykował życie, aby rozwiązać historyczną zagadkę. Chronicznie nienawidził stabilizacji, a niepohamowana pasja poznawcza sprawiała, że dopóty zanurzał się w lekturze naukowych źródeł, dopóki nie zgłębił jakiegoś problemu. Na Dolny Śląsk przywiodły go krążące tu i ówdzie pogłoski, jakoby ostatni właściciel późnogotyckiego zamku ukrył przed czyhającymi na łup hultajami szkatułkę pełną biżuterii. Po śmierci ponadosiemdziesięcioletniego staruszka ktoś czmychnął z pamiętnikiem, w którym opisano miejsce ukrycia skarbu. Grzegorz nie byłby rasowym historykiem, gdyby nie przystąpił w okamgnieniu do rozwikłania oryginalnej zagadki. Odkąd przybył do zamku, niepokoił go widok cherlawego mężczyzny w rozchełstanej koszuli i zszarzałym płaszczu, który spacerował po zamkowych krużgankach. Ni stąd, ni zowąd nieznajomy zniknął w półmroku korytarza. Grzegorz zszedł żwawym krokiem po spróchniałych schodach i zauważył smużkę światła sączącą się spod drzwi. W obskurnym lochu, który oświetlała tylko paląca się w mosiężnym lichtarzu świeca, siedział nad pamiętnikiem ów tajemniczy jegomość. Grzegorz poznał w nim starego druha ze studiów, z którym często się przekomarzał, gdyż mieli rozbieżne poglądy. Bez wahania podjęli decyzję, że odtąd razem będą prowadzili dalsze poszukiwania.